Płonące Klify Bajandzag leżą na skraju Pustyni Gobi. Jest to jednocześnie jedno z najbardziej fotogenicznych miejsc w całej Mongolii, zwłaszcza o zachodzie słońca, gdy padają na nie ostatnie promienie słonecznej tarczy.
Spis treści
Płonące Klify Bajandzag
Płonące Klify (ang. Flaming Cliffs) Bajandzag położone są nieopodal Dalanzadgad w południowej Mongolii. Choć znajdują się niemal na skraju pustyni, to otaczający je krajobraz nie pozostawia cienia wątpliwości: jesteśmy na Gobi. Płaski teren, piasek i ziemia z rzadka porośnięte wysuszonymi trawami… I one – imponujące, kamienne twory, wzbijające się w niebo i przypominające Wielki Kanion Kolorado (albo co najmniej Kanion Szaryński w Kazachstanie)
Klify swoją nazwę zawdzięczają charakterystycznej, czerwonawej barwie. Najlepiej podziwiać ją w promieniach zachodzącego słońca, gdy skały nabierają intensywnego, czerwonego koloru i wydają się „płonąć”. Jednak również w ciągu dnia widoki są przepiękne.
Tajemnice, duchy i szamani
Podobnie jak wiele innych miejsc w Mongolii, które natura ukształtowała w niezwykły sposób, tak i Płonące Klify Bajandzag otacza pewna aura tajemniczości. Podobno są one siedliskiem duchów, które nie przepadają, gdy ktoś zakłóca ich spokój. Lokalni mieszkańcy twierdzą ponadto, że przy klifach pojawia się czasem duch szamana, który pilnuje tego miejsca.
Nie są to jednocześnie legendy, które opowiada się czasem turystom – Mongołowie naprawdę wierzą w swoje słowa. Płonące Klify Bajandzag możemy więc zaliczyć do licznego grona swoistych miejsc kultu, które tworzą w Mongolii niezwykłą religijną mozaikę.
Zwiedzanie klifów
Turystyka w Mongolii ma to do siebie, że jest wyjątkowo niezorganizowana. Pojęcia takie jak udogodnienia dla turystów, wyznaczone szlaki czy barierki bezpieczeństwa są tutaj czymś zupełnie abstrakcyjnym. I bardzo dobrze! Dzięki temu wiele miejsc zachowuje swoją oryginalną, nie zniekształconą przez turystykę formę.
Tak jest również z Płonącymi Klifami. Można po nich spacerować, chodzić, wspinać się. Zrobić zdjęcia z dołu, z góry, skąd nam się żywnie podoba. Nikt nas nie kontroluje i nie ogranicza, nie ma biletów wstępu i tabliczek „nie deptać”. Nie istnieje też wielkie ryzyko, że turyści nagle zadepczą klify czy wyzbierają wszystkie kamienie na pamiątkę. Podczas naszego kilkugodzinnego pobytu w tym miejscu spotykamy raptem kilka spacerujących osób i to wyłącznie mongolskiego pochodzenia.
Prehistoryczny skarbiec
Pustynia Gobi to prawdziwe cmentarzysko dinozaurów. Podobno znaleźć na niej można skamieniałe jaja tych prehistorycznych stworzeń, a czasem nawet ich kości. Co prawda w Mongolii traktowane są one jako dobro narodowe i absolutnie nie wolno nimi handlować, a co dopiero wywozić za granicę, to jednak na okolicznych targach nie trudno o handlarzy, którzy za odpowiednią sumę sprzedadzą nam „pamiątki” sprzed tysięcy lat.
Podobno jednym z największych skupisk pozostałości po dinozaurach są właśnie Płonące Klify Bajandzag. Czy jest tak w rzeczywistości? Trudno stwierdzić. Odróżnienie obłego kamienia od jaja dinozaura wymaga poważnej wiedzy eksperckiej (lub dużych pokładów wiary w to, że trzymany przez nas przedmiot rzeczywiście jest dinozaurzą skamieliną).
Yolyn Am i Khongoryn Els
Z Płonących Klifów Bajandzag bardzo blisko już do kolejnych atrakcji Pustyni Gobi. Zapraszamy Was na Śpiewające Wydmy Khongoryn Els oraz do Wąwozu Yolyn Am.